SIOSTRA ELVIRA MYRIAM PSORULLA
Współzałożycielka dzieła bł. Luigiego Novarese (1914-1984), Elvira Myriam Psorulla urodziła się w Hajfie 1 listopada 1910 roku. Dzieciństwo i wiek młodzieńczy spędziła w ziemi ojczystej. Do Włoch przybyła dopiero w 1943 roku, towarzysząc wujowi, potrzebującemu specjalistycznego leczenia. Wtedy to właśnie spotkała się z ks. Luigim Novarese i zaczęła dzielić z nim jego zapał duszpasterstwa osób cierpiących. Później pozostała jego wierną współpracownicą przy zakładaniu kolejnych dzieł ukierunkowanych na dowartościowanie cierpienia i promocję osób chorych i niepelnosprawnych. Od tamtej pory osobista historia Elviry Myriam nierozerwalnie już związała się ze wspólnotą Cichych Pracowników Krzyża. Z chwilą założenia tej wspólnoty siostra Elvira przyjęła rolę odpowiedzialnej za gałąź żeńską i tytuł Siostry Przełożonej. Zadanie to wypełniała w ścisłej współpracy z bł. Novarese, do końca zachowując jego ducha i nauczanie. W 1992 roku s. Elvira Myriam złożyła rezygnację z funkcji odpowiedzialnej za gałąź żeńską Stowarzyszenia Cichych Pracowników Krzyża. Zachowała jednak tytuł „Siostry Przełożonej”, który statut z 1964 roku zarezerwował jej osobie. Do końca swoich dni pozostała wśród nas kustoszem pamięci i ducha początków Stowarzyszenia. Zmarła w Rzymie 30 grudnia 2009 roku.
Jak pisał ks. Janusz Malski: „Przyjeżdżała do Polski bardzo często. Chciała widzieć powstawanie tego domu od podstaw, rozmawiała z ks. prałatem Ryszardem Dobrołowiczem, który w 1986 r. zaprosił nad do Głogowa, z architektami, nieustannie inwestowała w jego budowę, szukając źródeł finansowych. Była pierwszym honorowym obywatelem miasta Głogowa. Mogliśmy cieszyć się jej obecnością także w tych ostatnich latach, kiedy wydawać by się mogło, że nie będzie miała już sił na takie wizyty choćby z powodu wieku (była przecież już po dziewięćdziesiątce!). Pragnęła poznawać nasz kraj, spotykając się także z nowo powstającymi grupami apostolatu. Jej pragnieniem było także, aby apostolat przekroczył „żelazną kurtynę”. Stąd też była na Litwie i w Rosji. Do końca była czynnie zaangażowana w życie naszej polskiej wspólnoty”.
Ks. Ryszard Dobrołowicz wspomina: „ Miałem zawsze świadomość, że to kobieta dużego poziomu kultury. To się czuło, to było widać, że ona wyszła z odpowiedniego środowiska. Ojciec jej był Grekiem, pracował jako ambasador w Libanie, mama była Włoszką. Siostra Elvira znała dużo języków. Kiedy do nas przyjeżdżała, mówiła swobodnie językiem angielskim, greckim, francuskim, włoskim, arabskim. To było zadziwiające, dla nas wręcz szokujące. Jej ogromna wiedza i kultura imponowały. Poczucie estetyczne w prowadzeniu domu, kuchni były też zadziwiające. Ale też ogromne zaangażowanie w prace dla chorych. To było widoczne, że najważniejszym celem jej życia stali się chorzy i niepełnosprawni. Służyła im, było to widać wszędzie, najlepiej jak umiała, a umiała w tej dziedzinie bardzo dużo. Siostra Elvira to była też dama, które chyba już się nie rodzą. To dama o dużym poziomie światowym, a przy tym była bardzo ciepła w kontakcie i bardzo przyjazna. Nie byłoby tego domu gdyby nie s. Elvira i jej osobisty stosunek do tego dzieła. Nie byłoby. Zdecydowanie. To, że ten dom dziś funkcjonuje w Głogowie, a funkcjonuje pięknie, że jest pozytywnie odbierany – to jej zasługa. Ten dom będzie mi się kojarzył zawsze z jej osobą. Można powiedzieć, że ten głogowski dom – „Uzdrowienie Chorych” jest najwspanialszą pamiątką po niej i świadectwem jej działalności w Polsce i dla Polski.”
źródło:
Kotwica, nr 5(51), wrzesień/październik 2010